poniedziałek, 14 kwietnia 2008

Rozdział ósmy: Śmierć Menlsa

Lara czeka na wiadomość od Bryce'a. I w, końcu zadzwonił.

-Odleciał. Leci w stronę wyspę niedaleko stąd. Jest most żeby tam dojechać. Nie masz przy sobie motoru, prawda?


-Nie mam. Więc jak mam tak dojechać?-spytała Lara.

-Nie wiem. Może pożycz? Jak nie będzie motoru to przynajmniej samochód. Powiedz komuś, że to bardzo ważne.-odpowiedział Bryce.

-Dobra poszukam kogoś.-powiedziała Lara i gdy zobaczyła kogoś na motorze to natychmiast się pytała.
,,Na szczęście tutejsi ludzie są mili''-pomyślała Lara wsiadając na pożyczony motor.
-Bryce w którą stronę mam jechać.-spytała
-Jedź na północ, jest tam most który prowadzi do miasta obok. Tam zmierza Menls.
-Dobra.-powiedziała, wsiadła na motor i zaczęła jechać.
Gdy dojechała na most zobaczyła samolot który leci nad nią. To był szef bandytów. Lara przyspieszyła żeby go dogonić.
Byli już w tym mieście i z niewiadomych powodów Menls wylądował w lesie. Pewnie myślał, że tam nikt go nie znajdzie między drzewami. Lecz Lara śledziła go i zaparkowała obok niego. Ukrył się za drzewem. Pewnie myślał, że Lara go nie znajdzie. Lecz ona nie dała się nabrać na to samo co w Świątyni. Więc wyciągnęła z plecaka pistolety i zaczęła strzelać w drzewa za którymi mógłby schować się Menls. On się przestraszył i powiedział:
-Daj broń to oddam Ci figurkę.
Lara oddała pistolety, bo miała plan. Bandyta zaczął uciekać i śmiać się z Lary. Więc ona wyciągnęła uzi i zaczęła w niego strzelać... Biedny Menls. Padł na ziemię. Umarł.
-Bryce mamy go z głowy, nie żyję.
-Niech na razie wróci pani do domu. W tym czasie nie ma żadnych bandytów.-odpowiedział Bryce

Brak komentarzy: